Scania…dzisiaj należąca do koncernu VW w
latach 90tych była bliska fuzji z koncernem Volvo AB. Unia zdominowana jednak przez Niemców nie
zezwoliła na ten proceder, Volvo za pieniądze otrzymane za dział
samochodów osobowych Volvo Cars wykupiło Renault Trucks, a Scania po latach
znalazła się w tym samym koncernie co M.A.N- dziś jakoś to unii nie przeszkadza. No ale mniejsza o politykę…przejdźmy do modelu
generacji 4 produkowanej od 1995 do 2004 roku.
Saab i Scania z wczesnych lat 90 ma
takie same logo…Tak Panie i Panowie- Saab 9000 i Scania gernacji 3 np
143H mają takie same znaczki, gdzie jedna firma jest z Trollhattan, a
druga z Sodetrtalje, w połowie lat 90tych drogi obu firm się rozeszły.
Scania przez lata wzmacniała swoją pozycję jako tzw „Królowa Szos”,
gdzie w akompaniamencie gry swoich 8 cylindrów brała udział w wyścigu
mocy z rywalem z Goteborga jakim było Volvo, co to uparcie od lat
trzymało się swoich 6 baniaków w układzie rzędowym. Gdy Scania w latach
70tych doszła do progu 350KM, Volvo wprowadziło F12 o 360KM, potem na
420 KM Scanii, Volvo odpowiedziało wzmocnionym F12 o tej samej mocy, a
wprowadzając F16 nawet prześcignęło chwilowo Scanię w tym pojedynku. Gdy
Scania weszła z 500ką, Volvo weszło z FH16 520KM…dalej…Scania 580 KM,
odpowiedź Volvo FH16 serii II o mocy 610. W ostatnich latach gdy Scania w
modelu R osiągnęła 730KM, Volvo odpowiedziało 16ką o mocy 750KM, wydaje
się, że obie te marki względem siebie są tym czym w lidze hiszpańskiej
FC Barcelona i Real Madryt- rywalizacja obu tych zespołów determinuje
ich wielkość na arenie międzynarodowej i tak samo jest w Szwecji na linii
Volvo-Scania. Nic dziwnego, że Unia bała się fuzji obu tych marek. Krążyły pogłoski, że w7 generacji modelu, pojawić miał się silnik o mocy 780KM, ale ktoś chyba powiedział STOP.... 730KM wystarczy.
Czemu akurat Skandynawia jest polem
walki o najmocniejszy silnik w seryjnej ciężarówce? Pewnie dlatego, że
od dawien dawna legalne są tam zestawy 25 metrowe o DMC 60 ton, aby
obsługiwać takie transporty potrzebne są samochody o wysokich mocach,
aby nie stanowiły nadmiernego spowolnienia na drogach, wszak lepiej
redukować o półtora do trzech biegów na pełnym DMC wjeżdżając na
wzniesienie, niż schodzić do dolnej skrzyni i po drodze jechać 30 km/h,
Jednakowoż 3 seria jak się mówi to
ostatnia taka Scania, tam od progu 420 koni mieliśmy widlastą ósemkę, w
przypadku serii 4 o takim układzie mówimy dopiero od 460KM(14 litrówka
Euro 2). Do tego bezawaryjność i bezobsługowość, ale jak sami widzimy z
latami te obie cechy przez producentów samochodów są wysoce niepożądane i
w ciężarówkach nie jest inaczej. Najpopularniejsza w 4 serii jest
rzędowa szóstka o pojemności 11 i 12 litrów. Oznaczenia pojemności widać
po cyfrach określających model, 114 oznacza 11 litrowy silnik w 4
generacji, 124- 12 litrówkę w 4 generacji, 143- 14 litrowy silnik w 3
generacji. Dzisiejsza Scania uprościła temat oznaczając serię 5 ,6 i 7
literą „R” po której stoi liczba koni mechanicznych np „R500″.
Czy rzędówka jest zła? Nie, o ile nie
zajeżdżona w trupa, Scanie 4 generacji dziś często są po dwóch milionach
kilometrach przebiegu i ciężko mówić o ich niezawodności, ale samo to,
że dotrwały do czasów dzisiejszych jest potwierdzeniem ich solidności.
Spotykam się jednak ze zdaniem, że Volvo FH jest mniej kłopotliwe nawet
po latach, ale wiadomo…wszystko zależy od tego jak owy egzemplarz był
eksploatowany, a to w ciężarówkach ma kolosalne znaczenie. Mój ojciec
przecie jeździł M.A.Nem F90, który po sprowadzeniu do Polski miał 1 500
000 km przebiegu, a po Europie zrobił następne pół miliona, ale trzeba
zaznaczyć, że przez większość swojego żywota ciągnik ten miał za sobą
jedno osiową naczepę której ciężar z ładunkiem nie przekraczał 9 ton.
Następny szkopuł to taki, iż tamtym MANem rządziło prawo mechaniki, a
nie tak jak jest dzisiaj w świecie ciężarówek bywa- elektroniki, która
potrafi być nieznośnie kapryśna i gdy ciągniemy np 33 tony pod górę
potrafi nam walnąć błąd związany z AdBlue i odciąć połowę mocy…. o
wypalaniu DPF gdzie z rury wydechowej idzie dym większy niż kominów
fabryki nie wspominając. Zahaczając już temat starych ciężarówek do
mniej więcej normy Euro 3-4 można również wspomnieć o dźwięku-
dzisiejsze cieżarówki są beznadziejnie wytłumione, tłumiki w nich są
czasem większe od zborników paliwa, a w latach 90tych było słychać pracę
tej maszyny, a do tego ten rozchodzący się intensywny gwizd turbo…to
była mega przyjemność nocą otworzyć delikatnie okno i wsłuchiwać się w
ten dźwięk odbijający się od domów i bloków w obszarze zabudowanym nocą w
świetle neonów i wystaw sklepowych, gdzie jeszcze powyżej tych 70km/h
wyraźnie było słychać szum, a nawet wycie opon. Wszystko ku
niezadowoleniu miejscowych mieszkańców, ale jak ktoś jest motoryzacyjnie
ukierunkowany nigdy nie będzie narzekał na odgłos pracy takiego wozu.
Dlaczego zdecydowałem się napisać o 4 serii, a nie o 3ciej?
Nie mówię tu o dźwięku V8, seria 3
przecież też ową symfonią dysponowała. Brzmienie 8 cylindrów poruszanych
przez grę zaworów napędzanych wałkami w kadłubie plus ten wyziew przy
zmianie biegów… podobnie jak przy Actrosie MP1-3 mogę stać plecami do
auta a i tak skojarzę odgłos tego diesla z konkretnym autem. Scania
serii 4 jednak miała pojedyncze smaczki, które ją wyróżniają na tle
innych producentów do dziś.
Zacznijmy od wejścia do kabiny,
zazwyczaj mamy jakieś takie proste schodki przed kołem (lub za kołem jak
w Magnum) które prowadzą do wnętrza…tutaj była opcja ich rozkładania.
Otwieramy drzwi i razem z nimi przed nami otwierały się stopnie, które
domyślnie podczas jazdy były schowane. Bajer? Może i tak, w seriach R to
nie przeszło, bo jak z latami się okazało po mrozach i zimach
wyłamywały się plastiki i nie działało to tak jak powinno, ale za
gówniarza robiło to na mnie mega wrażenie, bo żaden inny samochód
ciężarowy tak nie miał.
Po wejściu za koło kierownicy mieliśmy
łukowatą deskę rozdzielczą( to akurat było też w 3 serii). Mistrzostwo
ergonomii, wszystko pod ręką, co było powtarzane przez innych
producentów ciężarówek w latach późniejszych. Na desce rozdzielczej
centralnie przed kierowcą obrotomierz z wyraźnie oznaczoną strefą
obrotów ekonomicznych, na prawo prędkościomierz, a lewo – 3 rzędy po 2
zegary w wertykalnym prostokącie odpowiedzialnych kolejno za
wskazywanie- poziomu paliwa, temperatury cieczy chłodzącej, ciśnienia
oleju, amperarzu, ciśnienia powietrza w I i II układzie. Niektóre modele
na panelu po prawej jeszcze miały zegar odpowiedzialny za wskazywanie
ciśnienia w poduszkach na osi tylnej podpowiadający kierowcy obciążenie
na tejże osi, co jest często niezwykle przydatne. Tunel silnikowy
dzielący fotel kierowcy i pasażera tu był zawsze wysoki, ale aby ułatwić
przejście na środek lub miejsce pasażera, Scania wprowadziła składany
lewarek skrzyni biegów, który można było ułożyć poziomo gdy nie był
potrzebny.
Następną ciekawostką po owych wyżej
wspomnianych schodkach do kabiny była leżanka…w kabinach Topline- tzw
Scania z wodogłowiem, posiadała górne łóżko, nie tam gdzie ją umieszcza
większość producentów, czyli z tyłu, tylko z przodu nad głową kierowcy i
pasażera, jest to też pierwszy producent, który zastosował drabinkę do
wspinania się na owe „wyro”.
Miało to też swoje wady, przy Scanii R
Topline, górne łóżko znalazło się już „po Bożemu” na tylnej ścianie, a
powodem było to, że w 4 serii przez ową koncepcję było mnóstwo
niewykorzystanego na pojemne i praktyczne schowki miejsca, tutaj
dostaliśmy w zamian raczej takie składane do ściany „kieszenie” gdzie
mogliśmy przypiąć złożone ciuchy. Choć były modele gdzie zamiast owych
„kieszeni” były całe wielkie salonki z kuchenkami mikrofalowymi i
lodówkami, ale takie wersje kosztowały majątek…i w sumie poza
Skandynawią się ich nie spotykało.
Jeśli chodzi o wybieranie przełożeń, tutaj też mieliśmy
wszystko w drugą stronę. Wsteczny do siebie i do przodu, do siebie tzw
Ślimak czyli „C”. Położenie środkowe i do tyłu bieg 1, od siebie i do
przodu- 2ka, do tyłu – 3ka. Wejście w górną skrzynię i na miejscu
jedynki była czwórka- 2ki- 5ka i 3ki – szóstka. Do tego półbiegi i razem
mamy 12+2 przełożeń. Lusterka to wielki atut Scanii do dzisiaj- nie ma
problemów z cofaniem na lustra, widoczność jest w nich iście
satysfakcjonująca. Niektóre modele dodatkowo miały przeszkloną
powierzchnię za prawymi drzwiami, dzięki czemu przy włączaniu się do
ruchu na skrzyżowaniach „pod ukosem” czy też rozglądaniu się na
przejazdach kolejowych nie musieliśmy się rozpinać z pasów i przyklejać
do przedniej szyby niczym glonojad w akwarium.
W tej serii oprócz tradycyjnej
mechanicznej skrzyni biegów mieliśmy też zautomatyzowanego Opticruis’a.
Rozpoznać go można było po bardzo krótkim lewarku- przesunięty do przodu
wrzucał bieg wsteczny, maksymalnie do tyłu- pracował w trybie manualnym
gdzie poruszając go w lewo bądź prawo wybieraliśmy przełożenia w trybie
sekwencji. W położeniu bliżej środka funkcjonował jako skrzynia
automatyczna, a tutaj mogliśmy wybrać czy dobieranie biegów ma być
ekonomiczne(czyli bez zmuszania silnika do pracy w wysokich obrotach)
czy pod moc. W R-kach Opticruise jest niemal standardem, w latach 90tych
skrzynie zautomatyzowane to była nowość.
Hamulec silnikowy w Scaniach 4 generacji
to jest jedynie klapa umieszczona na końcu kolektora wydechowego, jakoś
na dekompresyjny hamulec producent z Sodertajle nie stawiał. Za dopłatą
można było domówić hydrokinetyczny retarder którego włącznik
przypominał dźwignię ręcznego i znajdował się koło deski rozdzielczej w
kabinie, można też było uruchomić jego automat, dzięki czemu wspomagał
on hamulec zasadniczy przy wytracaniu prędkości.
Wrócmy do maszynowni. Scania właściwie
stawia na rozrząd OHV, czy to w V8 czy rzędowych szóstkach. Przy czym
rzędówki były od pojemności 9 do 12 litrów, a V8 od 14 do 16 litrów.
Topowa jednostka miała 580KM i długo pozostawała najmocniejszym
silnikiem oferowanym wśród producentów tzw ” wielkiej siódemki”. Praca
tego silnika jest interesująca i nie chodzi o sam dźwięk, co o
elastyczność. 580Ka dysponowała 2700 Nm momentu obrotowego od 1100 do
1300 obr/min, a moc maksymalna 580 koni osiągaliśmy przy 1900 obr. Przy
starcie bez naczepy lub bez towaru można było zawstydzić nie jedną
osobówkę, jazda pod górę z obciążeniem to też nieco inna bajka, bo w
razie zadyszki redukowało się pół biegu. Ograniczona konieczność
częśtych zmian biegów pozytywnie też wpływa na spalanie.
Scania 4 generacji to oficjalnie ostatni
samochód tej marki w wersji z silnikiem przed kabiną(tzw. Torpedo).
Modele serii T nie były popularne, to też zaniechano opracowywania
nowych wersji, oczywiście jak ktoś chce serię R w klasycznej budowie
może zwrócić się do… Holandii, gdzie Vlasutin Truck
http://www.vlastuin-truckopbouw.nl/new/index.php?option=com_content&view=category&layout=blog&id=64&Itemid=100
http://www.vlastuin-truckopbouw.nl/new/index.php?option=com_content&view=category&layout=blog&id=64&Itemid=100
na ramach solówek(choć na standardowej „ciągnikowej” ramie też
jest to możliwe) umieszcza kabinę z tzw ryjem na numerach VIN „Rki”, co
oznacza, że możemy użytkować pojazd w kabinie „Torpedo” i nie
zbankrutować przy opłatach drogowych, gdyż w transporcie normy emisji
spalin stanowią o wysokości opłat drogowych, a w przypadku Autrii i
Szwajcarii w ogóle o pozwoleniu wjazdu. Ekspolatacja starych „T” z
latami jest przez to coraz bardziej kosztowna, a fanatyków tego układu
nadal jest sporo, to też Holendrzy uzupełniają ofertę producenta, tak
jak w przypadku Iveco Stratora.
IV Generacja to też próba stworzenia
czegoś w myśl amerykańskich cab-overów. W sensie ciężarówka z kabiną nad
silnikiem, z wydłużaną kabiną. Scanii Longline powstało niewiele, ale
ich pojawienie się na drogach wzbudza sensację. Wewnątrz mieliśmy pełną
salonkę z lodówką, zlewomywakiem, a łóżko nie było ustawione poprzecznie,
a wzdłużnie do kierunku jazdy. Ich wyposażenia mógłby się powstydzić
nie jeden luksusowy kamper tudzież przyczepa kampingowa.
W Scanii 5 i 6 generacji nie zastosowano
wielu pomysłów z 4ki. Stopnie już były standardowe, łóżko z tyłu,
między kabiną niską, z przodu maska otwierała się razem z deflektorami, a
nie jak w czwórce gdzie wszystko z przodu otwierane było odrębnie, a
Topline zastosowano uśrednienie pod nazwą Highline. Wszystko to nieco
„ucywilizowało” Scanię, stała się ona bardziej podobna do konkurencji.
Czy to dobrze? Ciężko stwierdzić, transport to taka branża gdzie
wszystkim rządzi pieniądz, bo jak wiemy biznes nie znosi sentymentów, a w
tej branży właśnie rządzi biznes… Cóż… w Holandii i Szwecji bądź co
bądź Scanie są ciągle rozchwytywane przez miłośników „dłubania” w
ciężarówkach, bo mówimy tu o marce która oprócz ciężarówek oferuję masę
łatwo dostępnych doń gadżetów, tym samym trzeba stwierdzić, że Scania to
takie pogodzenie hobby i prowadzenia biznesu, a takie kompromisy mogą
być róznie odbierane przez przewoźników.
Wiecie dlaczego lubię Scanię? Bo to taki
reprezentant truckingu, taka zabawa ciężarówką, która zariabia
pieniądze, coś co w Stanach jest powszednie, a w Europie Scania
właściwie od 2 generacji próbuje zasczepić na starym kontynencie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz