środa, 2 czerwca 2021

Długo nie pisałem...

 

Za długo, ale nie ma co się oszukiwać. Forma bloga już dawno nie jest modna, wręcz wypadła z obiegu. Ludzie oglądają YT, Bassdriverów, Złomników, Motobiedów i innych podobnych, bo są wzrokowcami. Lepiej oglądnąc/wysłuchać film, niż czytać jakieś wypociny i jest to dla mnie zrozumiałe...

 


Sam tak wolę, ale jako, że gadane to ja nie mam, a kamera to mnie bardziej wkur***** tym samym nie zamierzam nawet wchodzić w świat YT. Bloga też przyhamowałem, bo rozwój wideo serwisów spowodował, że możemy wybierać wśród wielu kanałów i jak chcemy się uraczyć propagandą o zajebistości Włoskich samochodów, to i taką tematykę znajdziemy tam właśnie. Ograniczyłem się w sumie do fanpage na facebooku, gdzie czasem wrzucę jakąś interesującą fotografię z Włoskim samochodem.

 

LINK NA GRUPĘ TUTAJ

 

A czemu postanowiłem napisać po takiej przerwie? Cóż ... nabyłem następną Alfę, a blog to taka forma, że mogę zwymiotować to co mną kieruje, swoje emocje i punkt widzenia, więc korzystam.

Od 2007 roku trwa moja kariera z Alfą, każdy jeden samochód tej marki w moim posiadaniu miał jakieś ALE.

 


Pierwsza 164, przedlift, dała mi wiele zabawy, otworzyła przede mną ten świat włoskich pojazdów i Alfizmu, wręcz uruchomiła virusa Alfa. To była 12 zaworowa V6 z hydronapinaczem i klasyczną cewką zapłonową o mocy 185 KM w połączeniu z ręczną 5 biegową skrzynią. OciePaaaaanie ..... ile to miałem z nią przepraw...a to sprzęgło się skończyło i trzeba było lawetę ciągnąć, a to dziura w różnicowym się zrobiła i zaś laweta, a to w końcu przysiadła na wyboju i półosie wydłubały satelity...znów z mechanizmu różnicowego. Zabaw i trosk dostarczyła mi na zbliżonym poziomie, ale wspominam ją pozytywnie. Dlaczego? Pierwsza Alfa, ryk wolnossącej 12 zaworówki, reakcja na gaz, obrót kierownicą, prowadzenie. Ten temperament auta w zupełności wynagradzał wszelkie troski. Owszem, obiektywnie to była kupa złomu, uzdatniona po mega dzwonie do jazdy i stąd ciągłe usterki i awarie, które wymagały szczególnego podejścia do tematu, ale ostatecznie auto wspominam pozytywnie. A co mi w nim nie pasowało? Jakie było to ALE? No cóż...druga czy nawet pierwsza generacja LPG- na zimnym ciągłe kichanie i strzały. W końcu LPG bardziej traktowałem jako alternatywne źródło energii i głównie jeździłem na benzynie (nie jestem zwolennikiem gazowania). Drugie ALE- to właśnie ta historia wypadkowa. Słupek B po stronie pasażera był złamany, auto było po dachowaniu, jako, że do dziś w domowym archiwum jest faktura z Warszawskiego CarComu wiem, że samochód jakim jeździłem ja, był po totalnej transformacji pod kątem tego, jaki wyjechał z fabryki. Nawet kolor się różnił, bo wg producenta to była Alfa Rosso, a to czym jeździłem było w kolorze bordowym. Ostatecznie auto poszło na złom, ale wspomnienia pozytywne dalej pozostały w głowie i mimo pewnych trudności postanowiłem nabyć następną Alfę...


 

 

A pieprzenia znajomych było nie mało, że czemu nie Golf, jak ja śmiem, a dalsza rodzina to w ogóle VAGiniarze do kwadratu wręcz pukali się w głowę i namawiali, na jakieś tam Toyoty, Audi czy inne VW, a Skodę (bo czemu miałbym mieć lepsiejsze auto niż oni) to wręcz obowiązkowo powinienem rozpatrywać. Ostatecznie padło na następna 164. 

 

Poliftowa Super pierwszej serii, czyli srebrna listwa, brak imobilajzera, butelkowa zieleń metalik, też 12 zaworowa V6, ale tym razem zapłon na czujniku wałka i na mechanicznym napinaczu rozrządu. Dziesięć lat...brak lawet i holi. Czy bezproblemowa? Oczywiście, że nie. Jako, że jeszcze za Niemca silnik był usmażony (nie ugotowany, bo gotowanie odbywa się w wodzie, a tu miałem podejrzenie graniczące z pewnością, że silnik pracował dłuższą chwilę bez płynu) to borykałem się z różnymi usterkami układu chłodzącego. Właściwie wymieniony był cały, od trójnika pod zbiornikiem wyrównawczym przez nagrzewnice po każdy wąż i chłodnicę główną. Ta 164 w przeciwieństwie do poprzedniej nie była wypadkowa i zawsze dojeżdżała do domu, nawet w obłokach parującego Borygo, niedaleko nawet przed swoją śmiercią techniczną ściągnęła z trasy moją następną Alfę. Właśnie tą Alfą zacząłem jeździć na zloty i poznałem zajebistych ludzi z którymi do dziś mam kontakt, nigdy ta Alfa nie była idealna, ale moim celem było pokazanie, że taki samochód może funkcjonować jako daily, a nie tworzenie jakiegoś eksponatu muzealnego. Ostatecznie w stanie agonalnym została sprzedana z celem na dawcę części, wspomnienia? Też pozytywne. Jakie było ALE tutaj? No kuźwa.... automatyczna skrzynia biegów. Skutecznie zabierała wigor z 12 zaworówki i mimo, że był to jedyny element który nie robił problemów w tym egzemplarzu to i tak uważałem, i uważam dalej, że hydrokinetyczny automat do Alfy to nieporozumienie. 


 

W czasie gdy posiadałem tę 164 szukałem dupowozu. Myślałem sobie...a kupie coś przyziemnego, Alfę mam, pierdolnął właśnie wąż między pompą wody, a głowicą, może kupie coś pewniejszego. Oglądałem Saaby, Mercedesy, BMW, Volva...w każdym szukałem tego ducha Alfy i oczywiście się zawiodłem. Pewnego dnia w pracy w luźny dzień przeglądałem ogłoszenia... myślę...a spojrzę na te Alfy. Ustawiłem stosowne filtry i stwierdziłem, że tylko moje miejsce zamieszkania, nie będę jeździł więcej niz 100 km, żeby znów jakiegoś Włoskiego gruza oglądąć i trafiłem ją....

 



166 po liftingu z Busso

 

Ogłoszenie obejrzałem w czwartek, tego samego dnia wieczorem pojechałem ją obejrzeć.... następnego dnia o 15:00 miałem już w ręku miękki dowód rejestracyjny i ubezpieczenie na rok do niej. Eksploatacja? Przez 4 lata nie działo się nic nadzwyczajnego, rzekłbym rutynowe wymiany, czasem jakieś chochliki się pojawiały w elektryce, typu rozłączający się ICS czy paląca się ciągle żarówka pozycyjna w lewej lampie. W 2018 roku niestety nadeszła poważna awaria, mianowicie przy prędkości znaczącej musiałem siłą pędu bez silnika zjechać z AOW i zatrzymać się za rondem koło Mokronosu.... po miesiącu wyszło, że pękło koło rozrządu, zmieliło zawory na jednej głowicy, druga o dziwo wyszła bez szwanku, to był ten dzień, gdzie zielona 164 w automacie ściągnęła 166 pod dom, a potem warsztat w celu ogarnięcia tematu. Między czasie na samochód zastępczy wziąłem Lancię Kappę w JTD, o której na tym blogu wspominałem, ale tej już nie mam, a tu chcę się skupić na swoim Alfiźmie, a nie ogólnej słabości do aut włoskich. 166FL służy do dziś i mimo, że w historii ma zapisane, iż był taksówką, a nawet zaliczył dzwona, bez zarzutu jeździ dalej. Jakie tu było ALE? Pierwsza kwestia kolor, dla mnie temat mało ważny, ale srebrny....to nie kolor. Owszem, jest praktyczny, myjesz raz na kwartał i nie widać, że już umyty czy dalej brudny, ale dalej jest to srebrny. Drugie ALE? Silnik. Busso- OK, ale zawsze jest ten niedosyt, że to dalej 2.5 24v, a nie 3.0. Jasna tapicerka OK- jest spójna, jak są srebrne plastiki, jasne wykończenia i siwa skóra to jak najbardziej OK, czy lubię jasne wnętrza? No średnio.

 


 

Przechodzimy po mału do meritum, w pracy dostałem awans, który wiązał się z otrzymaniem samochodu służbowego. Jako, że mieszkamy w Polsce, to dostałem Skodę Octavię III rok 2019 z benzynowym kotłem olejowym 1.5TSI. Samochód do bólu poprawny, ale dał mi do zrozumienia, że nawet Alfa w średnim stanie jest samochodem lepszym. Toż to jest Golf II (a w rodzinie takiego też miałem około 10 lat) z nowoczesnymi systemami bezpieczeństwa i dotykowym ekranem na konsoli centralnej. Rezonans w środku na kostce brukowej(wszak Wrocław) ten sam, co w Golfie II, prowadzenie nawet gorsze, bo Golf II był trochę sztywniejszy, wnętrze smutne, nudne, brzydkie. Przecież ja od tego auta depresji dostałem, jako, że umiem sobie z nią radzić, to po żyletki nie sięgnąłem, ale jednostki bardziej wrażliwe już by sprawdzały rozkłady jazdy pociągów, sztywność sznurów i czy grzebień jest wystarczająco ostry, aby przeciąć żyły. Wsiadasz do tego wyrobu i już same fotele powodują, że masz uczucie siedzenia na niewygodnym taborecie. Owszem, niska masa własna i te 150 koni z tego 1.5 powodują, że auto całkiem znośnie się odpycha, ale prowadzenie i reakcja na obracanie kierownicą to jest kpina, szczególnie jak się już miało do czynienia z Alfami. Będąc w fatalnej formie psychicznej przypomniałem sobie, że dwa lata wcześniej miałem okazję kupić pewną czerwoną Alfę..., która po mojej odmowie z powodu braku środków poszła na olx. Nie sprzedała się, a właściciel w końcu wycofał ogłoszenie i nią jeździł dalej. Do 2021 roku.

Powołam się teraz na swój stary wpis (LINK): 

 

 

W połączeniu z tym, że nadwozie Berlina w 159 zawsze kojarzyła mi się iście Teutońsko, pożądaną przeze mnie wersją była SW...i w tej sytuacji nabyłem ją:

 

Alfa Romeo Centocinquantanove - Uno mile settecentocinquanta Turbo Benzina iniezione diretta Sportwagon Alfa Rosso.

 

 

No powiem Wam... jak ja patrzę na te auto to już się lepiej na duchu robi. Kolor, ogólny design, jak wspomniałem we wpisie o 159, funkcjonalność kombi w Alfie to był temat mało ważny- to dalej miało wyglądać. Nadwozie miało mieć wysoką sztywność skrętną, to też próg załadunku bagażnika jest absurdalnie wysoki i wiecie co? A w dupie mam, że są bardziej funkcjonalnie i większe kombi nawet w grupie FIAT.

OK. Jakościowo, w porównaniu ze 166 to jest zjazd. A to plastiki strzelają na wybojach, a to świerszcz dobiega z kanapy z tyłu, a to co innego trzeszczy, ale to jest samochód gdzie masz to w dupie, bo....


No właśnie... całość robi robotę. Jako, że to końcówka 2010 to wnętrze jest całe czarne. We wnętrach 159 i Brer strasznie mi nie pasowała ta jasna blacha z aluminium na konsoli, nawet w ciemnym wnętrzu. U mnie jest czarna, tak samo jak podsufitka i plastiki, całość jest spójna, a do tego ten design, który utwierdza, że w Alfa Romeo wszystko powstało pod kierowcę, reszta to zło konieczne. 

Poliftowe zegary z czerwoną obwolutą, białe podświetlenie robią mega klimat. Fotel mistrzowski, siadasz i wiesz, że auto przygotowuje Cię do jazdy. Ciasno wchodzące na krótko z przyjemnym oporem biegi, układ kierowniczy, gdzie po delikatnym ruchu auto posłusznie jedzie w zadanym kierunku powoduje, że od razu wzbudza się ten demon dynamicznej jazdy i...

  

ten silnik.

 

 

 

OK. Wśród znajomych zawsze uchodziłem, za klasycznego "no replacement for displacement". Ale 1750 TBI przypomniał mi o tym, jak się jeździło tą bordową 3 litrową 12 zaworówka na ręcznej skrzyni. Ona też "wstawała" szybko i nie lubiła wysokich obrotów, tak jak i te 1.8 Turbo. 

Silnik idealnie na jazdę autostradową i trasową. Wyprzedzanie? Redukcja? Jaka redukcja? A ciężarówki się wyprzedzają i trzeba kombinować z biegami? E tam.... od tych około 90km/h na 6 biegu jest bomba, i ta bomba powoduje, że nie trzeba redukować nawet do 5ki. Samochód ważący 1,5 tony zbiera się bez konieczności gmerania w przełożeniach co w połączeniu z kapitalnymi fotelami i pozycją za kierownicą, powoduje że nie męczymy się tak bardzo jak w innych konkurencyjnych pojazdach tej klasy. Do tego ten design wnętrza, który powoduje, że tu się przyjemnie siedzi nie wzbudza w nas irytacji w korkach, jeśli na takie trafimy. Całość jest spójna, zwarta, ale czmyże była by Alfa Romeo bez pojedynczych uchybień ? Wyżej wspomniałem o strzelających plastikach, trzeszczeniach czy drobnych jakościowych usterkach, ale ergonomia... cóż.. Na Skodzie powyżej wylałem wiadro pomyj, ale ergonomicznie to akurat Octavia jest kapitalna, Alfa 159 wymaga przyzwyczajeń. To jak ta Włoska piękna kapryśna sekretarka, która narzuca nam pewne wyzwanie, aby ją zdobyć. Skoda o taka Czeska Lenka, czy Niemiecka Helga- do bólu poprawnie, a żeby nie gadali po rodzinie.. Alfa? No chopie..... chesz to się staraj. W Skodzie większość funkcji odrykłem w pierwsze trzy dni użytkowania, w 159 durny włącznik świateł znalazłem po 3 dniach, bo jak to facet uznałem, że czytanie instrukcji nie jest konieczne.

 

Alfa 159, mimo, że mocno spokrewniona z General Motors dalej utrzymuje nas w Spirito di Alfa Romeo. To dalej samochód, który powstał dla kogoś, kto kocha prowadzić, to kierowca tu jest dopieszczony. Daje tego banana na ryju, kopnięcie turba jest satysfakcjonujące, design powoduje, że wrażliwi na motoryzacje przechodnie nie przejdą obojętnie obok, do tego te wnętrze które wywiera jedynie pozytywne bodźce w człowieku.

Wady?


-plastiki i średnia jakość, wspomniałem wyżej,

-kosztowne części, których jest deficyt do Tbi,

-wysoka masa własna,

-zużycie paliwa....kuźwa, a kto mówił, że 200 koni w benzynie będzie mało palić?

-średnia jakość powłoki lakierniczej

-kombi, to taki żart Włochów, bo tu nie chodzi o funkcjonalność, a design

-M32, jednak ta skrzynia biegów to jest pięta Ahillesowa całego modelu


Zalety.... jest kilka, ale jak już wspomniałem, Alfa Romeo to auto dla hobbystów, kierujących się emocjami, to jest ta główna subiektywna zaleta, która powoduje, że powyższe wady zostają wymazane.


Na rozsądne samochody, przyjdzie jeszcze czas..... Tymczasem siadam w fotel, wsadzam "klucz" w konsolę i klikam START. Pasma dróg w Sudetach pośród pięknych widoków czekają.....