wtorek, 17 kwietnia 2018

Lancia Flaminia

Via Flaminia- droga z Rzymu na północny wschód do Rimini i Ancony, za czasów Cesarstwa Rzymskiego jedna z najważniejszych w kraju, prowadzących nad Adriatyk.  Dziś właściwie niewiele z niej zostało, a żeby dostać się ze stolicy do tych dwóch miast, samo google z Rzymu prowadzi nas przez L’Auqille i Teramo na wschodni brzeg Włoch, podczas gdy via Flamina biegła przez Terni, Trevi, Cagli, Calcinelli, aż do Fano gdzie jest rozwidlenie na południe w kierunku Ankony i na północ do Rimini. Wzdłuż tej trasy ulice w każdej mijanej miejscowości nazwane są „via Flaminia”, zaczynając od samego Rzymu, a na obu miastach docelowych kończąc. Tyle z historii, pora przejść do jednej z najbardziej zjawiskowych Lancii jakie powstały- mianowicie modelu Flaminia.
Technicznie jest to kopia Aurelii z większą karoserią, przy czym z przodu zamiast kolumn przesuwnych zastosowano zawieszenie wielowahaczowe, a po kilku miesiącach od rozpoczęcia produkcji bębny na tylnej osi zastąpiono tarczami. Silnik właściwie jest ten sam, widlasta szóstka o rozstawie cylindrów pod kątem 60 stopni z żeliwnymi mokrymi tulejami i rozrządem OHV, występował w dwóch pojemnościach-2458 ccm(2.5) oraz 2775ccm(2.8).
Odmian nadwoziowych były 3- zacznijmy od Berlina, te o to 3 bryłowe nadwozie dzieła Pininfariny tylko z przodu wyglądało można by zarzucić, przeciętnie, wielki grill, jaki wtedy był modny i okrągłe reflektory, zaś linia boczna klasyczna, kojarząca się niektórym z popularniejszym, lub bardziej znanym Rolls Royce’m. Skrzydlate błotniki tylne jedynie wieńczą dzieło jakim jest ta karoseria. Od razu też możemy zauważyć iż dach i maska tylna mają inne malowanie niż reszta nadwozia- co powtórzone było w niektórych topowych odmianach Thesisa. Sam tył zwraca uwagę na siebie ciekawą linią zderzaka, który nie jest prostą chromowaną poprzeczką, a dodatkowo zagięty jest w kierunku świateł naznaczając ich linię, przez co zwolenników praktyczności w takich autach może cieszyć nisko prowadzona linia bagażnika.  Pod maskami można spotkać głownie trzy odmiany silników- 2×2.5 litra- jeden 102 konny, a drugi 110cio z jednym gaźnikiem oraz bardzo krótka seria z 2.8 litrowym V6 o mocy 130 KM. Jednak czy moc jest tu najważniejsza? W żadnym wypadku- ten samochód to limuzyna do tego komfortowo wyposażona- tutaj agregat ma umożliwiać sprawne odpychanie się, a nie wyczynowe osiągi. Na ich bazie też powstała wersja Prezidenziale o rozstawie osi wynoszącej 335cm, która to woziła królową Elżbietę II po ulicach Rzymu.
Flaminia Coupe (również Pininfarina) w sumie różniła się rzecz jasna ilością drzwi, przez co była nieco krótsza i zgrabniejsza gdyby ją postawić przy odmianie Berlina. Oczywiście wzmocniono silniki, bo gdzież by bardziej rasowo wyglądający pojazd miałby mieć taką samą moc jak sedany? No….co prawda wtedy się tym przejmowano, a dziś to dziś, nie zagłębiajmy się w to, w każdym bądź razie Coupe wyposażano w silniki 2.5 litra o mocy 120 KM i 2.8 o 136 KM.
Flaminia GT i Cabrio to już dzieło Carozzeria Touring- 4 okrągłe reflektory wpisane w charakterystyczną część błotnika która jakby naznaczała daszek nad nimi, a w tylnej części tak jakby trapezowate reflektory. GTL była nieco wydłużona, a z tyłu posiadała…protezę dwóch następnych miejsc- takie o to nawiązanie do aut Gran Turismo 2+2, choć ja bym uznał, że jest to wóz do transportowania dwóch inwalidów którzy utracili obie nogi. Co nie zmienia jednak faktu, że jest to dalej ta efektownie wyglądająca Lancia z V6 pod maską, która też występowała w wersji otwartej.
Kabriolety również miały wstawioną nie wiadomo w jakim celu kanapę z tyłu, przy czym tutaj mogliśmy się rozkoszować dźwiękiem 6 baniaków bez żadnych barier szklano-blaszanych w świetle słońca trzymając w dłoniach drewnianą trójramienną kierownicę, zerkając w dwa wielkie cyferbalty prędkościomierza (który w sobie miał jeszcze wskaźniki paliwomierza, ciśnienia i temperatury oleju oraz temperatury cieczy chłodzącej) i obrotomierza. Chromowane wstawki i skórzana tapicerka jedynie doprawiają te klasyczne wnętrze. Naprawdę brakuje tylko przejazdu wzdłuż Adiratyku w kierunku Ankony lub Rimini po Via Flaminia czująć morską bryzę, aby naprawdę zrozumieć o co chodzi we Włoskich kabrioletach. Pod maskami znajdowały się silniki 2.5 litra o mocy 140 KM na trzech gaźnikach oraz 2.8 na trójgardzielowym o mocy 150 KM.
Pora przejść do następnej odmiany, tym razem dzieła Zagato. Ciekawie wkomponowane okrągłe reflektory, do tego niebanalna linia boczna i co najważniejsze-okrągłe reflektory z tyłu napawały ten pojazd charakterem, który powodował, że akurat przyprawą były tylko silniki o mocy 140 i 150KM, kolejno 2.5 i 2.8 litra. Super Sport Zagato właściwie wyglądało tak samo, ale pod maskę zawędrował silnik 2.8 o mocy 152 KM z trzema gaźnikami, który to był najmocniejszym jaki w ogóle pojawił się we wszystkich Flaminiach…. Muszę przyznać, że ta odmiana nadwozia podoba mi się najbardziej.
Czy SuperSport oznacza, że na torze będziemy osiągać lepsze czasy niż Shelby Cobra lub Jaguary E Type? Niekoniecznie- nie można zapominać, że to są auta Gran Turismo- czyli głównie do lansu, z niemałą mocą, ale tak zestrojone aby po 400km po dotarciu do celu mieć siłę na kawę, piwo, wino lub suty posiłek w restauracji. To zupełnie inna klasa podróżowania niż studenckie sardynkowate przemieszczanie się w 5 osób w VW Lupo z Rzeszowa do Świnoujścia.Tutaj mamy do czynienia z autem gdzie jedziemy do centrum miasta na kawę wpatrując się w linię nadprzeciętnie wyglądającego auta tudzież podróż na jeden dzień aby przywitać się…w naszym przypadku z Bałtykiem i wrócić do domu z uśmiechem na ustach.
Produkcja Flaminii zakończona została już krótko po przejęciu Lancii przez Fiata w 1970 roku, zaraz po niej wprowadzono znacznie mniej udaną Gammę.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz